Witam! Pozostawiam Wam kolejny rozdział - 6. Betowała oczywiście Iza, której za to szczerze dziękuję. Podobnie jak wszystkim, którzy po przeczytaniu pozostawili po sobie opinię; dzięki nim mogę doskonalić to, jak piszę, co jest dla mnie bardzo ważne.
Zapraszam do czytania i liczę, że rozdział przypadnie Wam do gustu.
~*~*~
— To nie było mądre, Granger — rzekł
Malfoy, uważnie przypatrując się stojącej tuż przed nim dziewczynie. W wyrazie
jego twarzy brakowało jednak zwykłej odrazy, widocznej niemal za każdym razem,
gdy jego wzrok padał na Hermionę.
Ona zaś nie pozostała mu dłużna i
również zerkała na niego badawczo, najwyraźniej z całych sił usiłując zrozumieć
jego intencje. Nikt nie mógłby się temu dziwić – Malfoy nie miał w zwyczaju być
ani miłym, ani szlachetnym, zwłaszcza w stosunku do Gryfonów... Szczególnie zaś dla Gryfonów, którzy
mieli na nazwisko Granger, Potter lub Weasley. Prawdę mówiąc, nawet samego Dracona
zdziwiło jego zachowanie.
— Dlaczego to zrobiłeś? — zapytała w
końcu Hermiona, zupełnie jakby wiedziała, co się teraz działo w jego głowie.
Przerwała tym samym dość niewygodną ciszę, która na chwilę zapanowała w pokoju.
— Nie wiem — odparł po prostu, nawet
nie zastanawiając się nad odpowiedzią; nie potrafił znaleźć racjonalnego wyjaśnienia
dla swojego zachowania, ale to tylko dlatego, że ten po prostu nie istniał. — A
dlaczego ty próbowałaś się włamać do
mieszkania Snape'a? I nie rób ze mnie idioty, bo oboje wiemy, że to właśnie
chciałaś zrobić zanim na mnie wpadłaś. — Żachnął
się.
— Nie muszę robić z ciebie idioty.
Sam doskonale sobie z tym radzisz, nawet bez mojej pomocy. — Wyszczerzyła zęby,
ale zaraz spoważniała, przypominając sobie, że nie rozmawia z przyjacielem, a z
wrogim jej Ślizgonem. — Słuchaj, Malfoy, nie chcę być niegrzeczna, jednak to
naprawdę nie twoja sprawa. Dzięki, że mnie nie wydałeś, ale tego ci nie powiem.
Odwróciła się od niego, zamierzając
wyjść. Nim zdążyła zrobić/postawić choćby jeden krok, chłopak machnął różdżką,
a drzwi prowadzące do Pokoju Wspólnego Prefektów zamknęły się z głośnym
trzaskiem, więżąc ich razem w środku. Hermiona wątpiła, by coś to dało, lecz do
nich podeszła i poruszyła klamką – tak jak się spodziewała, bez skutku. Malfoy
nieznacznie ustępował jej pod względem umiejętności magicznych, chociaż wcale
na to nie wyglądał, ani tym bardziej się nie zachowywał. Wiedziała więc, że bez
jego zgody (lub ewentualnie obezwładnienia) nie ruszy się z pokoju Ślizgona na
krok. Powoli obróciła głowę w jego kierunku, starając się wyglądać spokojnie,
choć w środku się gotowała.
— Otwórz te drzwi — powiedziała przez
zaciśnięte zęby.
Słysząc ten ton, zazwyczaj wszyscy,
którzy ją znali, wycofywali się, podkulając pod siebie przysłowiowe ogony.
Malfoy jednak był wyjątkiem, co wcale jej nie zdziwiło. W gruncie rzeczy szokiem byłoby dla niej, gdyby się poddał. Niewątpliwie
arystokrata taki jak on nie miał wielu okazji, by przyzwyczaić się do tego, że
ktoś ma czelność mu rozkazywać.
— Nie.
— Malfoy...
— Nie.
— Liczę do trzech.
— Zostaniesz tu, dopóki mi nie
powiesz, co chciałaś znaleźć w mieszkaniu Snape'a.
— Raz...
— Granger... Nie denerwuj mnie.
— Dwa...
— Albo mi powiesz, albo wracamy do
Snape'a i to jemu się będziesz tłumaczyć. A jeśli nawet to nie pomoże...
Pamiętaj, że mój ojciec chrzestny... — Uśmiechnął się z widoczną dumą. — Jest
uzdolnionym legilimentą. Wybieraj: opowiesz wszystko mnie lub jemu. Decyduj.
Teraz. — Jego wzrok stwardniał i żadne znaki na niebie ani ziemi nie wskazywały
na to, żeby żartował. — Pomogłem ci. Masz wobec mnie dług, pamiętaj.
Hermiona milczała przez chwilę,
szukając wyjścia, ale niestety – Malfoy pomyślał o wszystkim. Gdyby nie fakt, że oddał jej przysługę, i to nie byle jaką,
mogłaby mu zwyczajnie odmówić. Jednak czarodziejskie długi miały to do siebie,
że osoba, która go zaciągnęła, musiała go spłacić dokładnie wtedy, gdy
wierzyciel tego zażądał. Skrzywiła się i spojrzała na blondwłosego chłopaka,
siedzącego nieopodal na łóżku przykrytym zielono-srebrnym kocem.
— Mówię ci to tylko dlatego, że mnie
do tego zmusiłeś, Malfoy. Ale i tak masz mi przysiąc, że nikt... Rozumiesz,
NIKT, się o tym nie dowie.
Przez chwilę rozważał to, co
powiedziała. W końcu skinął głową i wskazał jej miejsce obok siebie. Usiadła
tam niechętnie i ogarnęła pokój szybkim spojrzeniem. Był odzwierciedleniem
tego, który dostała jako Prefekt Naczelna. Jedyna różnica tkwiła w tym, że w
pokoju należącym do Malfoya królowały barwy jego domu – Slytherinu, natomiast
ten Hermiony urządzony był w czerwieniach i złocie. Poza tym, te same łóżka z
czterema kolumienkami i baldachimem stały w tych samych miejscach; szafy,
dywany, biurka i toaletki były identyczne. Jakby nie spojrzeć, nawet okno
umiejscowiono w identycznym miejscu, choć u Malfoya, którego pokój leżał pod
poziomem gruntu, w lochach, zostało rzucone specjalne zaklęcie. Chcąc nie
chcąc, Hermiona musiała przyznać, że pomieszczenie było równie przytulne jak
to, które należało do niej... Mimo, że była w nim ledwie dwa razy; wtedy, gdy
pokazywała go jej profesor McGonagall i gdy komnatę oglądali jej przyjaciele. Nie
musiała tam przychodzić, gdyż i tak wszyscy, którzy czegokolwiek od niej
potrzebowali, wiedzieli, że znajdą ją w bibliotece – a jej to jak najbardziej
odpowiadało.
— No więc...? — Popędził ją Malfoy,
gdy przez parę minut się nie odezwała. — Rozumiem, że idziemy do Snape’a?
— Nie. Muszę mieć pewność, że nic z
tego, czego się dowiesz, nie opuści tego pokoju.
Malfoy w odpowiedzi wymruczał pod
nosem coś, co od biedy można było uznać za obietnicę dochowania tajemnicy, lecz
Hermiony to nie zadowoliło. Najchętniej poprosiłaby go o potwierdzenie na piśmie,
jednak przyszedł jej do głowy inny pomysł.
— Już. Teraz mów — stwierdził z
zadowolonym z siebie uśmiechem na ustach.
— Najpierw obiecaj.
— Przecież już to zrobiłem! —
Spojrzenie, które rzuciła mu Hermiona spowodowało, że po chwili zastanowienia
uniósł ręce w geście poddania. — Dobra, niech ci będzie, Granger. Ale tylko
jeśli nie będzie to miało na celu wyrządzenia Severusowi jakiejkolwiek krzywdy,
nic nikomu nie powiem. Mogę ci to obiecać jedynie pod takim warunkiem.
Hermiona aż westchnęła z ulgi,
słysząc jego słowa. Jak na Malfoya było to coś – coś wielkiego. Idąc tutaj, nie
ośmieliła się nawet przypuszczać, że zgodzi się on na najmniejsze warunki z jej
strony, a tu... Co za niespodzianka.
— To mi wystarczy. — Skinęła głową,
po czym skupiła wzrok na ścianie nieopodal niego. — Przysięgnij na różdżkę.
Ślizgon przewrócił oczami, ale
posłusznie wyjął różdżkę z kieszeni ciemnych spodni i przyłożył ją do piersi w
okolicach serca.
— Uroczyście przysięgam na różdżkę,
że nikomu nie zdradzę sekretu Hermiony Granger, pod warunkiem, że to, co
planuje nie będzie w najmniejszej części zagrażało Severusowi Snape'owi. Jak
zostało powiedziane, niech się stanie — wyrecytował słowa przysięgi, która nie
wiązała wprawdzie tak mocno jak Przysięga Wieczysta, ale nawet z jej zerwaniem
wiązały się niemiłe konsekwencje. — Już? Pasuje?
Kiwnęła głową.
— Hmm... Myślę, że może być —
przerwała na chwilę, by pozbierać myśli. — Nie wiem, czy znasz tę historię, ale
w tamtym roku, tuż przed Ostatnią Bitwą, Harry był we Wrzeszczącej Chacie.
Voldemort — Malfoy niezauważalnie wzdrygnął się na jego imię — też tam był. I
Snape. Z tego, co opowiadał Harry, Riddle był przekonany, że nowym panem
Czarnej Różdżki był twój ojciec chrzestny, bo to on zabił Dumbledore'a, a więc
ostatniego jej właściciela. Najwyraźniej nie miał pojęcia o tym, że wcześniej
ty go rozbroiłeś i przez to należała do ciebie... W każdym razie stwierdził, że nie może sobie
pozwolić, by to nie on był jej panem. Wezwał Snape'a i rozkazał Nagini go
zabić. Harry widział, jak on umiera... Przed śmiercią, Snape dał mu nawet
wspomnienia, które niejako pozwoliły mu zrozumieć wiele rzeczy... Ale mniejsza
o to. W każdym razie, Snape umarł.
Naprawdę. — Zaśmiała się gorzko. — Nigdy go nie lubiliśmy, ale żadne z nas nie
życzyło mu śmierci. Wątpię, czy w to uwierzysz, jednak Harry miał wyrzuty
sumienia, że go nie uratował. Ba! Nadal czasem śnią mu się koszmary. I gdy już mniej więcej się z tym
pogodził, wróciliśmy tutaj i bum! Widzimy Snape'a na lekcji. Nie wiem, jak to
się stało, że on to przeżył. Harry był pewny, że nie żył i naprawdę wierzę, że
się nie pomylił. Przecież jak mógłby!?
— To Potter — wtrącił Malfoy, lecz w jego głosie nie
było takiego jadu, jaki zazwyczaj wsączyłby w podobne słowa. Nie spodziewał się
usłyszeć czegoś takiego… — Mógł po prostu skłamać.
Hermiona jednak puściła to mimo uszu, ciągnąc, jakby
jej wcale nie przerwano.
— Chcę wiedzieć, czego użył, by powrócić do życia.
Po eliksirach zatrzymał nas na chwilę i powtórzył to, co powiedział nam w
pierwszej klasie... Wiesz, to, że może nas nauczyć, jak uwarzyć chwałę, zamknąć
w butelce sławę...
— A nawet powstrzymać śmierć... —
wyszeptał Malfoy, podobnie jak wcześniej ona. — Że też ja na to nie wpadłem!
— Właśnie. Myślę, że to była jakaś
wskazówka, ale nie jestem pewna. Dlatego chciałam przejrzeć jego notatki, bo w
Księgach Zakazanych nie było o tym ani słowa. Eliksir Życia, Eliksir Rodwana...
Ale nic poza tym — dokończyła, rozkładając ręce w geście bezradności. — Ten
pierwszy odpada, bo Kamień Filozoficzny został zniszczony, a drugi działa tylko
na żywe osoby, nawet jeśli są o krok
od śmierci, ale wciąż żywe! A on zdecydowanie żywy nie był.
Malfoy przez chwilę milczał,
rozważając sytuację. Kiedy w końcu przemówił, wydawało się, że zniknął gdzieś ten
wyniosły arystokrata, którym był dotychczas, a na jego miejscu pojawił się
zmęczony, dojrzały ponad swój wiek, dorosły czarodziej, który przeszedł zbyt
wiele.
— Granger... Nie wierzę, że to
mówię, ale musimy połączyć siły.
Spojrzała na niego zszokowana,
chociaż jej również jakiś czas temu przeszło to przez myśl.
— Co? — zapytała, robiąc mało
inteligentną minę.
— To, co usłyszałaś. Musimy na jakiś
czas stać się sojusznikami, bo wspólnie mamy większe szanse odkryć, co się
stało. Teraz znam sytuację i też muszę wiedzieć, o co chodzi. To mój ojciec
chrzestny... — Głośno przełknął ślinę. — Masz już coś?
— Nic. — Pokręciła ze smutkiem
głową, próbując zrozumieć, jak to się stało, że od otwartej wrogości przeszli
do tolerancji i normalnej rozmowy... A nawet współpracy
w zaledwie pół godziny. — Od paru dni przeglądam Dział Zakazany i jedyne, na co się natknęłam to Aeternus Animus. Była o tym tylko malutka wzmianka, więc nie mam pojęcia, o co może dokładnie chodzić.
w zaledwie pół godziny. — Od paru dni przeglądam Dział Zakazany i jedyne, na co się natknęłam to Aeternus Animus. Była o tym tylko malutka wzmianka, więc nie mam pojęcia, o co może dokładnie chodzić.
— I tak masz więcej niż ja — mruknął
chłopak. — Nigdy wcześniej o tym nie słyszałem... Snape'a nie zapytam z
wiadomych powodów... Ale może ty spróbuj dowiedzieć się czegoś od McGonagall?
— Nie da rady. I tak z trudem
dostałam od niej zgodę na korzystanie z Ksiąg Zakazanych. Myślę, że moglibyśmy
coś znaleźć w mieszkaniu Snape'a, ale muszę najpierw rozpracować te wszystkie
zaklęcia ochronne, które ten złośliwy nietoperz tam pozakładał! Cholera, to
chyba najlepiej chronione miejsce w Hogwarcie!
— A żebyś wiedziała. Sama wiesz, że
Snape był podwójnym agentem. Nadal jest wiele osób, które z przyjemnością
poderżnęłyby mu gardło... Zarówno wśród członków Zakonu, jak i Śmierciożerców.
Chyba trudno mu się dziwić, że chce się spokojnie przespać bez obawy o to, że
jak się obudzi, zastanie kogoś z nożem przyłożonym do gardła!
Hermiona zarumieniła się, zdając
sobie sprawę, że Malfoy miał rację. Wtem o czymś sobie przypomniała.
— Racja, ale w sumie... Czekaj! Dziś
powiedział ci, że możesz do niego przychodzić, kiedy tylko chcesz. To znaczy...
Potrafisz przejść przez bariery ochronne? — zapytała, podekscytowana.
Malfoy jednak szybko ostudził zapał
dziewczyny, kręcąc głową ze zbolałą miną. Wzdychając ciężko, opadł na poduszki
i, tak jak ona wcześniej, zaczął wpatrywać się w sufit, rozmyślając.
— Nic z tego. Mogę tam wejść tylko z
nim. Zresztą, nawet jeśli by mi się udało,
w salonie trzyma jedynie niektóre książki. Wszystkie notatki i wyniki eksperymentów przechowuje schowane w pokoju obok laboratorium. Nie ma szans na dostanie się tam bez jego pozwolenia. Przy zaklęciach, które założył dalej, te strzegące wejścia to pikuś, dosłownie. Sam Czarny Pan nie dałby rady wejść do środka bez jego pozwolenia. Nawet zakładając, że udałoby się nam w jakiś cudowny sposób ominąć zabezpieczenia, Snape od razu by o tym wiedział.
w salonie trzyma jedynie niektóre książki. Wszystkie notatki i wyniki eksperymentów przechowuje schowane w pokoju obok laboratorium. Nie ma szans na dostanie się tam bez jego pozwolenia. Przy zaklęciach, które założył dalej, te strzegące wejścia to pikuś, dosłownie. Sam Czarny Pan nie dałby rady wejść do środka bez jego pozwolenia. Nawet zakładając, że udałoby się nam w jakiś cudowny sposób ominąć zabezpieczenia, Snape od razu by o tym wiedział.
— Więc musimy wymyślić sposób, by
sam nas tam wpuścił — stwierdziła Hermiona, wyglądając nagle na niezwykle
zadowoloną z siebie.
Uniósł się na łokciach i spojrzał na
nią jak na wariatkę.
— Chyba zwariowałaś! Te wszystkie
książki zupełnie pomieszały ci we łbie, głupia szlamo!
— Jeśli mamy współpracować, kiedy
jesteśmy sami, masz skończyć z tą „szlamą” — rzekła kategorycznie,
niecierpliwym gestem ucinając jego protesty. — Chcesz się dowiedzieć, o co
chodzi, ja też, ale nie będę tego tolerować. Jeszcze raz i możesz szukać innego
wspólnika, który ci pomoże. A na pewno nie znajdziesz nikogo lepszego ode mnie,
to mogę ci zagwarantować.
Słysząc to, Malfoy prychnął tylko
niecierpliwie. Wcale nie miał zamiaru współpracować z siedzącą obok niego
Gryfonką – nawet jeśli sam to zaproponował – ale najwyraźniej, tak jak mówiła,
nie było innego rozwiązania. Jednak kiedy odsunął na bok wszystkie uprzedzenia
do niej i jej pochodzenia (no, prawie wszystkie... W końcu był Malfoyem, a to
do czegoś zobowiązywało!), zdał sobie sprawę, że dziewczyna się nie myliła.
Rzeczywiście, mimo mugolskiego pochodzenia była najmądrzejszą czarownicą, jaką
kiedykolwiek spotkał. Ustępowała miejsca tylko Czarnemu Panu i staremu
Dropsowi, jak czasem pogardliwie nazywano Dumbledore'a... I może jeszcze
Snape'owi. Z tego pierwsza dwójka nie żyła, co sprawiało, że Granger
automatycznie uplasowała się na drugim miejscu najpotężniejszych czarodziejów
Wielkiej Brytanii. Mimo całej swojej niechęci do niej, musiał to przyznać, nie
chcąc się okłamywać. Coś mu mówiło, że tym razem powinien schować dumę do
kieszeni – nie żeby było to do końca możliwe – i powstrzymać się od używania
tego obraźliwego słowa. Niestety była mu potrzebna... Zresztą, on jej też!
Uświadomił to sobie po chwili. To oznaczało ni mniej, ni więcej jak to, że on
również mógł stawiać warunki. Poza tym, wystarczyło jedno słowo szepnięte
Mistrzowi Eliksirów, a kariera Panny Wiem-To-Wszystko skończyłaby się w
momencie. Wprawdzie przysiągł, że nic nie powie
Severusowi, lecz nie wspominał nic o innych sposobach, przy wykorzystaniu
których mógł się on dowiedzieć prawdy.
Ach, te kruczki prawne. Uśmiechnął się,
kiedy to do niego dotarło.
— Pamiętaj, Granger, że Snape nie
byłby zachwycony, gdybym mimo wszystko go poinformował, że jedna z uczennic
zabawia się w śledzenie go. — Z jego ust nie schodził pełny zadowolenia z
siebie uśmieszek. — Możemy pójść na kompromis, szla... Granger. Nie będę
nazywał cię szlamą, ale ty masz być dla mnie miła... I to nie tylko wtedy, gdy
jesteśmy sami.
Skinęła szybko głową i zaraz tego
pożałowała. Chyba nie oczekiwał od niej, by była dla niego miła w normalnych sytuacjach w szkole, podczas posiłków... na
korytarzach... przy ludziach?!
— Malfoy... — Zgrzytnęła zębami. —
Spróbuję, ale biorąc pod uwagę twój wkurzający sposób bycia, raczej wątpię, by
udało mi się to na dłuższą metę. Ale mniejsza z tym. Znasz dobrze Snape'a,
prawda?
— I co z tego?
— To z tego, że nie będzie nic podejrzewał,
kiedy wejdziesz do jego komnat i trochę powęszysz... Ja w tym czasie jakoś go
stamtąd wywabię. — Sama wątpiła w powodzenia tego planu, ale na początek lepszy
taki, niż żaden.
Malfoy
najwidoczniej podzielał jej opinię, bo w chwili, gdy dotarły do niego jej słowa,
skrzywił się sceptycznie. Ale od czegoś trzeba zacząć. Jednak równie dużym
problemem było teraz nauczenie się współpracowania ze sobą. W porównaniu z tym
nawet plan wydawał się nie aż tak
ważny. Mimo ani Ślizgon, ani też Gryfonka nie mieli zamiaru tego przyznać – coś
takiego się przecież nie godziło!
Dużo później, leżąc już w swoim
łóżku w dormitorium dziewcząt, Hermiona szybkim ruchem różdżki zaciągnęła
zasłonki i, starając się nie obudzić współlokatorek, analizowała wydarzenia
wieczoru. Trudno było uwierzyć, że połączyła siły z Malfoyem, aby wraz z
nieznośnym Ślizgonem odkryć sekret Mistrza Eliksirów. Sam pomysł wydawał się
tak nierealny, że nie zdziwiłaby się, gdyby jutro okazało się, że był tylko
dziwnym snem. Nie wiedziała jednak, że dużo dalej rzeczony Ślizgon myślał o tym
samym, uśmiechając się w duchu z niedowierzaniem – w końcu niecodziennie łączy
się siły z jednym z największych wrogów.
fajne
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :3
OdpowiedzUsuńNo,no czy ja mam wrazenie,czy sie romansik jakiś szykuje ?
OdpowiedzUsuńKurde wydaj ty ksiązke,bo normalnie zakochałam sie w tym opowiadaniu,no.Uzależniłaś mnie !.Co ty ze mną robisz,dziewczyno :)
Świetne! Proszę Cię kontynuuj dalej takie pisanie, większość tego rodzaju opowiadań o Hermionie i Draco, polega na tym, że ciągle ktoś niszczy im związek, o wiele bardziej wolę jak rozwiązują łamigłówki, przynajmniej jest jakiś wątek i nie zamienia się to w jeden z seriali w których zawsze się coś psuje! Rozgadałam się, nie do końca na temat, ale mam nadzieję, że Twoje opowiadanie nadal będzie takie genialne!!! <3 Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :*
http://miloscnieznalitosci.blogspot.com/
WoW. Bardzo ciekawy blog, żałuje, że nie znalazłam go wcześniej.
OdpowiedzUsuńGenialnie piszesz. Bardzo mi się podoba.
Trafiłam tu przypadkiem i bardzo się cieszę.
Pozdrawiam :)
Zapraszam do mnie, dopiero zaczynam. :)
hogwart-po-wojnie-zupelnie-inny.blogspot.com
po prostu genialne! ;D sojusz Draco i Mionki jest nadal dla mnie nie dowierzaniem, to tak jakby Ferdzio Kiepski poszedł do pracy i cały rok był trzeźwy xD fabuła fantastyczna i fajna ;333 lecę na 7! XD ~ Hermiona Stephenson (Misio ^^)
OdpowiedzUsuń"Nie muszę robić z ciebie idioty. Sam doskonale sobie z tym radzisz, " - przecież ta odpowiedź Hermiony jest całkiem nie na miejscu. Akurat teraz Malfoy nie robi zupełnie nic idiotycznego, wprost przeciwnie. Jest to więc ze strony dziewczyny zupełnie bezpodstawna złośliwość - co nie tylko stawia w złym świetle jej charakter, ale też i jej inteligencję.
OdpowiedzUsuńZaraz, zaraz: chwilę wcześniej Hermiona była przekonana, że jej magiczne zdolności są wystarczające, by otworzyć drzwi zabezpieczone przez Snapa. Snapa! A teraz "wiedziała", że nie da rady otworzyć drzwi, które Malfoy zamknął jednym ruchem różdżki?
Świat magów byłby bardzo skomplikowany, gdyby musieli spłacać długi wdzięczności dokładanie wtedy, gdy wierzyciel sobie tego zażyczy, nie sądzisz? Wprowadzanie takiego elementu do świata opowiadania jest dość... ryzykowne.
[Pokój Malfoya] Był odzwierciedleniem [pokoju Hermiony] - chyba lustrzanym odbiciem? Kopią?
Hermiona siedzi uwięziona w pokoju z osobą, której nie lubi i ma właśnie wyjawić kompromitujący sekret - i w tym momencie podziwia wystrój pokoju? Że co? Już nie wspominając, że prowadzenie takiej rozmowy na siedząco wydaje się dość dziwne.
Dlaczego Hermiona robi taką tajemnicę z tego, że jest ciekawa, w jaki sposób Snape "ożył"? Prawie cała szkoła była zdumiona jego nagłym pojawieniem się, prawda? Dlaczego nie powiedziała po prostu Malfoyowi: "Chciałam się dowiedzieć, dlaczego Snape żyje" tylko wyjaśniła mu wszystko po kolei?
Troszeczkę też męczy mnie przeskakiwanie z jednego punktu widzenia do drugiego. Jak próbuję siedzieć w głowach dwóch bohaterów, to kręci mi się w mojej własnej głowie :)
Ciekawa jestem co dalej będzie!