niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział XIX


            — Pulvis Arefe? Elfi pył? — spytała Hermiona, patrząc na Snape’a z niedowierzaniem. — Przecież to niemożliwe!
            — Dopiero trzymałaś go w rękach, Granger. Możesz mi wierzyć, że jest jak najbardziej realny i prawdziwy. Dodatkowo, to nie do końca… że się tak wyrażę, „czysty” Pulvis Arefe, bo gdy dokładniej się przyjrzysz i ogarniesz te swoje kudły, być może zdołasz dostrzec opiłki złota, które wzbogacają i wzmacniają jego właściwości.
            Hermiona mimowolnie wyciągnęła rękę w jego stronę, jakby chcąc dotknąć mitycznego składnika. Jednak pod wpływem ostrego wzroku Mistrza Eliksirów równie szybko ją cofnęła.
             — Chyba nie myślisz, że pozwoliłbym, abyś miała z nim do czynienia więcej niż ten raz, gdy nie miałem o tym pojęcia. — prychnął złośliwie, odsuwając fiolkę daleko poza jej zasięg. — Lepiej dla ciebie, jeśli zdążyłaś przypatrzyć się dobrze, bo szczerze wątpię, byś kiedykolwiek jeszcze natrafiła na niego.
            Chcąc, nie chcąc, musiała mu przyznać rację. Pulvis Arefe nie był czymś, do czego dostęp mieli zwykli śmiertelnicy. Ba! Nawet wspominano o nim tylko w nielicznych księgach, a ona sama natrafiła na wzmiankę o nim podczas poszukiwań w Dziele Ksiąg Zakazanych. Hermiona zaś nie byłaby Hermioną, gdyby nie zapisała sobie w pamięci tak interesującego faktu, zwłaszcza, gdy mógł coś znaczyć. A ponieważ fiolka, która jakimś cudem trafiła w posiadanie profesora Snape’a, wydawała się być opróżniona do połowy, Gryfonka zaczęła się zastanawiać, czy nie był to jakiś trop. Niestety, by się tego dowiedzieć, musiała subtelnie podpytać nauczyciela. To jednak stanowiło niemały kłopot, gdyż Snape należał do nadzwyczaj podejrzliwych ludzi. Nie wspominając już o tym, że wręcz jej nie znosił, uważając za przemądrzałą Wiem-To-Wszystko, co z przyjemnością wytykał Hermionie na każdej lekcji. Ta nie miała również gwarancji, że Mistrz Eliksirów zechce odpowiedzieć na jej pytania… Zwłaszcza odpowiedzieć na nie zgodnie z prawdą.
            — Jakie właściwości? — zastanowiła się głośno, mając nadzieję, że może wymknie mu się coś, co być może nakieruje ich, czy trop Pulvis Arefe był trafny.
            Brwi Snape’a nieomal nie zniknęły pod krawędzią czarnych, lekko tłustych włosów.
            — Czyli jednak jest coś, czego nie wiesz? No proszę, cóż za niespodzianka — zakpił. — Trzeba uwiecznić ten dzień dla potomnych! Pozwolisz, że zaznaczę dzisiejszą datę w kalendarzu? Mimo to nie możemy pozwolić, żeby twoja reputacja Panny Wiem-To-Wszystko ucierpiała… Otóż Elfi Pył ma szereg różnych zastosowań, pomimo tego, że jego zdobycie jest niemal niemożliwe… A przynamniej graniczy z cudem.
            — W takim razie skąd pan go ma? 
            Zacisnął zęby, patrząc na nią ostro.
            — Jeśli chcesz dowiedzieć się czegokolwiek więcej, proponuję ci chwila nie przerywać i przestać zadawać idiotyczne pytania. Natomiast to, jak ta fiolka trafiła w moje posiadanie nie jest w najmniejszej części twoją sprawą.
To tylko podsyciło ciekawość Hermiony, lecz tym razem dziewczyna ugryzła się w język, nie chcąc, by profesor Snape skończył opowiadać. Już pomijając względy tego, że ta informacja mogła być bardzo przydatna, po prostu ją to ciekawiło. Ciekawość zabiła kota, podpowiedział usłużnie jej umysł, może w twoim przypadku historia skończy się podobnie? Hermiona zignorowała jednak to, zajęta tym, że może się czegoś dowiedzieć. Eliksiry wprawdzie nie były jej ulubioną dyscypliną magiczną (a już zwłaszcza ich nauczyciel!) ale, fakt faktem, lubiła to, że spod jej rąk wychodziło coś, co powstawało w wyniku połączenia kilku na pozór banalnych ingrediencji. Musiała przyznać, że była to magia sama w sobie, chociaż różdżki używało się raczej nieczęsto.
— … Właśnie ten szereg zastosowań powoduje, że jest tak cenny. Przede wszystkim jednak wynika to z tego, że Pulvis Arefe używa się w różnego rodzaju eliksirach uzdrawiających, a jego szczypta położona na ranę sprawia, że ta bardzo szybko się goi, niezależnie od tego, jak ta jest poważna… Pod tym względem jest równie skuteczny, co Eliksir Rodwana.  Ale jak mówiłem, zbyt rzadko się go spotyka, by wykorzystywać go do takich głupot. Poza tym występuje w niektórych czarnomagicznych miksturach…
— Czarnomagicznych? — powtórzyła za nim Hermiona, żałując, że nie ma przy sobie pergaminu i inkaustu, by słowo w słowo zapisać, co mówił.
Jej pytanie spotkało się z bardzo widocznym niezadowoleniem Snape’a.
— Tak, Granger, tak właśnie powiedziałem — warknął. — Nie mam zamiaru się powtarzać!
— Przepraszam, profesorze.
Mina Mistrza Eliksirów dobitnie świadczyła o tym, że ani myśli jej wybaczyć.
— I masz za co! — stwierdził jadowicie, po czym kontynuował: — Jeśli  chodzi o same właściwości, dotyczą one przede wszystkim lecznictwa. W większej ilości to po prostu trucizna, która swoją mocą dorównuje Doloriserum; w razie gdyby kiedyś przyszło ci na myśl próbować pożyczyć sobie szczyptę lub więcej. Wystarczy jeden dodatkowy gram, by zamiast komuś pomóc, skazać go na godziny agonii przed śmiercią, której nie sposób uniknąć. Podobnie wygląda to w przypadku warzenia eliksirów z jego dodatkiem. Tylko Mistrz Eliksirów może sobie poradzić z tak kapryśnym składnikiem — podsumował z dziwną miną. — A i tak niektórym się nie udało.
— Co się z nimi stało? — Hermiona spodziewała się, jaka odpowiedź padnie, ale mimo to ta uderzyła w nią z siłą fali tsunami.
— Nie żyją. — Głos Snape’a był całkowicie beznamiętny. Zdawać się mogło, że mówił o czymś tak samo prozaicznym jak zjedzenie obiadu lub położenie się spać. — Czy te twoje kłaki utrudniają ci odbieranie informacji?
Zignorowała ten przytyk, skupiając się na tym, co powiedział wcześniej. Przecież nie mogło być, żeby tak szybko się zdradził… Prawda?        
— A pan? — Widząc pytające spojrzenie profesora, Hermiona sprecyzowała: — Potrafi pan uwarzyć takie eliksiry?
Odpowiedział niemal błyskawicznie:
— Zważywszy na to, że stoję tutaj i prowadzę z tobą tą bezsensowną dyskusję, odpowiedź wydaje się oczywista.
Jeśli to, co powiedział, było prawdą – a Hermiona szczerze wątpiła, by Snape tylko pusto się przechwalał – zdarzyło mu się warzyć już takie eliksiry. Tłumaczyło to do połowy opróżnioną fiolkę. Gryfonkę zastanawiało tylko przeznaczenie tych mikstur; wolała jednak nie nadwyrężać poważnie już nadwątlonej cierpliwości Snape’a i nie wypytywać go dalej. Stanowiło to dość potężną pokusę, której trudno było się oprzeć.
Akurat rozmyślała nad szansami, jakie miała, by wyjść z lochu żywą i całą po zadaniu interesującego ją pytania, gdy dobiegł ją jego głos:
            — Zastanawia mnie jedynie, skąd wiesz o Pulvis Arefe, Granger? Z moich wiadomości wynika, że podobna wiedza z reguły nie jest dostępna dla uczniów, nawet dla was, a nie przypominam sobie, bym wspominał o nim na lekcji lub zadawał o nim esej.
            Tia. Chyba nie ma sensu nawet próbować, pomyślała z przekąsem Hermiona, zastanawiając się nad własną odpowiedzią. Bo przyznanie się, z jakiego źródła miała takie informacje, nie wchodziło w grę – mimo wcześniejszych zapewnień, że Snape nie ma ochoty bawić się w wyjaśnianie przyczyn jej śmierci, nadal nie była taka pewna, iż nic by jej się nie stało. Szczególnie, gdyby w jakiś sposób profesor dowiedział się o celu poszukiwań.
            — Gdzieś przeczytałam — odparła w końcu, doszedłszy do wniosku, że powiedzenie części prawdy będzie najbezpieczniejszą opcją.
            — Doprawdy? Znane mi są tylko trzy tytuły, w których Pulvis Arefe został wspomniany, a dziwnym zbiegiem okoliczności, jeden z nich znajduje się w Dziale Ksiąg Zakazanych, podczas gdy pozostałe dwa w moim posiadaniu. Ponieważ zaś nie mam w zwyczaju pożyczać swoich ksiąg byle komu, a o włamaniu do mojej prywatnej biblioteki bez wątpienia bym wiedział…
            — No wie pan co! — zaprotestowała z oburzeniem Hermiona, w środku drżąc z przerażenia.
— Teraz pozostaje tylko pytanie, jak to się stało, że w pani ręce trafiły Najczarniejsze Eliksiry — kontynuował.
            Hermiona zaklęła w myślach. Dlaczego nie mogła powstrzymać swojej ciekawości? Gdyby tylko milczała, nie musiałaby teraz obawiać się…
            — Dobrze było wiedzieć, do jakich środków może uciec się Voldemort, szczególnie mając pod ręką dobrego Mistrza Eliksirów.
            To była prawda. Czego by nie powiedzieć o Snape’ie, nie można było mu odmówić talentu w dziedzinie, której nauczał. W swoim fachu był jednym z najlepszych i nie dało się tego zakwestionować. Jednak pomimo tego, skądinąd, ukrytego komplementu, Snape nie wydawał się zadowolony, że wspomniała o jego roli, którą odegrał u boku Lorda Voldemorta.
            — Chyba zapominasz, z kim rozmawiasz, Granger — wysyczał, patrząc na nią, jakby była czymś ohydnym, co przyczepiło mu się do buta.
            — Nie, panie profesorze.
            Wykrzywił się do niej po raz ostatni, po czym odłożył flakonik na półkę, przywołał czarny, oprawiony w skórę notatnik  i pióro, by wyskrobać szybko parę znaków. Gdy skończył, podsunął go Hermionie pod nos. Na czystym pergaminie widniało zapisane jego pismem:

Gryffindor
- 5 punktów (bezczelność)
- 5 punktów (bezczelność)
- 10 punktów (brak szacunku dla nauczyciela oraz bezczelne insynuacje)

            — Co? — wykrztusiła. — Sir?  — dodała szybko, widząc, że przymierza się, by odjąć jej domowi kolejne punkty.
            Na jego twarz wpłynął szyderczy uśmiech zadowolenia.
             — To nauczy cię zwracać się z szacunkiem do osób, które na to zasługują. Ostrzegałem cię. Od teraz za każde twoje wykroczenie – a nie wątpię, że będzie ich wiele – będę zapisywał punkty, które potem odejmiemy twojemu domowi.
            — Ale…
            — Zamierzasz protestować? — Zamoczył pióro w atramencie, przyłożył je do kartki i spojrzał na nią z oczekiwaniem. — Z przyjemnością dodam do naszej listy jeszcze kilka pozycji.
            W to to ja nie wątpię! pomyślała Hermiona, jednak na głos tylko zaprotestowała z oburzeniem:
            — To niesprawiedliwe!
            — Nikt nie mówił, że życie jest fair, Granger. Jeśli jeszcze tego nie przyjęłaś do wiadomości, dobrze ci radzę zacząć się do tego przyzwyczajać. Czym szybciej pozbędziesz się takiego myślenia, tym lepiej dla ciebie. — Pomimo tonu Mistrza Eliksirów, Hermiona miała wrażenie, że faktycznie w tej kąśliwej uwadze zamaskowana jest rada.
            — Pan po prostu nie lubi mnie, ponieważ jestem Gryfonką.
            — Poprawka. Nie lubię cię, bo jesteś męczącą Wiem-To-Wszystko, która nie dość że wysadziła moją klasę, niemal zabiła nas oboje, to zaraz upuści składniki na podłogę. Zaś twoja przynależność do domu tylko to wszystko cementuje — wycedził. — Weź się w końcu do roboty! Przypomnę ci, że to szlaban, a nie spotkanie towarzyskie. Gdy wrócę, to — wskazał na stojące wokół niej słoiki — ma być skończone! Ach… I jeszcze jedno. — Nagle wyciągnął z kieszeni malutką fiolkę wypełnioną przejrzystym płynem, który do złudzenia przypominał wodę. — Wiesz, co to jest, Granger?
            Przełknęła ślinę, w ułamku sekundy zdając sobie sprawę z tego, że bynajmniej nie była to zwykła woda.
            — Veritaserum?
            — Mógłbym podarować pani domowi za tę błyskotliwą odpowiedź… — sarknął, a jego warga delikatnie zadrgała w parodii uśmiechu. — Doskonale… Mam nadzieję, że wiesz, do czego służy.
            — Wiem — szepnęła, nagle bojąc się kierunku, w którym zmierzała ta rozmowa. Mogła sobie znać (kiepsko, bo kiepsko) oklumencję, ale z Veritaserum nie poradziłaby sobie. Wprawdzie istniało na nie antidotum, ale było dla niej całkowicie niedostępne.
            — Widzisz, Granger, kiedyś mogłoby się zdarzyć, że ta ręka nieopatrznie by mi zadrżała… — Przechylił delikatnie fiolkę, parodiując gest wylewania płynu. — Dziwnym trafem stałoby się to akurat nad twoją herbatą… sokiem, kawą, czy co ty tam pijesz. Wystarczyłaby jedna kropla, bym dowiedział się o każdym twoim sekrecie. — Jego usta wykrzywił sadystyczny grymas. — I mówiąc „każdy”, naprawdę mam to na myśli. A jeśli wydaje ci się, że zawaham się i nie uczynię tego, by dowiedzieć się, co stało się w klasie i dlaczego zrobiłaś, co zrobiłaś, jesteś głupsza, niż myślałem. — Schował Veritaserum na powrót do kieszeni i uśmiechnął się na widok szoku na twarzy Hermiony. Podobny wyraz miała buzia Pottera, gdy niemal identyczne przemówienie wygłosił parę lat temu.
            Hermiona pokręciła głową i zamrugała, kiedy gwałtowanie odwrócił się i wyszedł z gabinetu, trzymając w dłoni swoją cenną fiolkę z Pulvis Arefe. Dopiero kiedy odgłos jego kroków ucichł za drzwiami, odważyła się odetchnął głębiej. Tak niewiele brakowało! Jednak strach szybko wyparował, ustępując miejsca złości, która zaczęła się w niej nagle kotłować. Była wściekła na siebie i na Snape’a: na siebie, za to, że nie odpowiadała na jego uwagi w równie złośliwym tonie, na niego, że był nauczycielem, przez co nie mogła tego robić oraz za jego groźby, zniewagi… Za to, że była zmuszona przebywać w jego towarzystwie więcej niż było to konieczne (jej umysł pominął fakt, że w lochach znalazła się poniekąd na własne życzenie). Powoli zaczęła podzielać niechęć Harry’ego i Rona do nauczyciela i zrozumiała, czemu go nie lubią – pomijając oczywiście ich wiarę w to, że Snape był zdrajcą.
Za każdym razem, gdy Mistrz Eliksirów otwierał usta, by wypowiedzieć kolejny uszczypliwy komentarz, aż korciło ją, by odgryźć się mu w podobnym tonie. Dopiero szorując ostatni z kolei słoik i wyciągając z niego obrzydliwe ingrediencje, zdała sobie sprawę z tego, że w gruncie rzeczy mogła to robić! W końcu niezależnie od tego Snape i tak odjąłby jej punkty… A tak przynajmniej miałaby satysfakcję z tego, że nie siedzi po raz kolejny cicho… Już pomijając sam fakt, że chyba nie było innego sposobu, by udało jej się przetrwać cały rok tego szlabanu.
            Nie masz pojęcia, z kim zadarłeś, Snape, stwierdziła w końcu w myślach i uśmiechnęła się, obiecując sobie, że kolejny szlaban nie będzie wyglądał tak samo, jak wcześniejsze. Gdyby w tym momencie mężczyzna przebywał w lochach, niechybnie ten uśmiech wywołałby w nim mieszane uczucia. 

8 komentarzy:

  1. Huhuhuh, pierwsza(?) !! :D
    Oj, nie masz pojęcia, Snape :)
    Czyżby to było Sevmione??? W sumie, to bardzo logiczne i dojrzałe, by wynosić wnioski po rozdziale, który w całości był poświęcony temu parringowi, ale.. no po prostu, bo tak :P
    A w sumie Snape i Mionka mają cały rok szlabanów, by się pokochać, prawda? Czyli wszystko się zgadza :)
    I wszysko jasne, co do Pulvis Arefe bądź Elegofi pyłu! Snape uwarzył z nim eliksir (oczywiście taki mega super skomplikowany) i dzięki niemu przeżył?!
    Oj Mionka, Mionka, a Ty prawie się wygadałaś, lepiej naucz się tej oklumencji i nie pij nic, czego najpierw nie sprawdzisz do końca roku ;) A! I strzeż się Snape'a! Choć może ię po prostu w nim zakochaj i ... Albo nie! Wiem! Uwiedź go i gdy on będzie cały tobą oczarowany, to się nie będzie złościł! Tak, to jest to :D
    Aj, Hermioneczko ty moja, żeby panna wiem-już-to-wszystko-od-kołyski-Granger, przykładna Pani Prefekt wszystkie punkty straciła? I jeszcze ujemne zarobiła? Tego się nie spodziewałam :P
    A ja plotę jak zwykle od rzeczy, bo się naoglądałam dzisiaj jakichś dziwnych bajek dla dzieci, których filozofia była level high dla mnie, bo kuzynka mała przyjechała i coś mi w glowie namieszały. Tak! To na pewno one!
    Więc czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, który mam nadzieję, że szybko dodasz i wogóle, to czekam ąż pojawi się pierwszy rozdział na Twoim drugim blogu ;)
    Weny ;*
    Ściskam ;*
    e_schonheit ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no i zapomniałam o najważniejszym - "Nie masz pojęcia z kim zadarłeś, Snape" - Szczególnie czekam na właśnie ten moment, co Mionka zacznie się mścić (mogę to tak nazwać?). Mogę nawet jej pomóc :D
      Weny ;*
      Jeszcze raz ściskam ;*
      I przepraszam za tak krótki komentarz, ale jestem tak padnięta już, że nie mam siły pisać nawet :c
      Pozdrawiam ;*
      e_schonheit ;*

      Usuń
  2. Izzy wraca! Od razu, kiedy Snape powiedział, że pył ma właściwości lecznicze, mój baaardzo gupi mózg chciał krzyknąć : ,, To cię uratowało, stary draniu!“
    -20 punków dla Gryfonów...
    Hahahahaha! Nawet gdyby Snape dał im te 5 to i tak byłoby minus 15 XDD
    Wyczuwam Sevmione... sama kocham Dramione, a na temat Sevmione mam dosyc...niewesole zdanie. Mam nadzieję, że je zmienisz.
    Izzy jest taka gupia i nie umie pisać XDD
    Podziwiam twój styl.
    Liczę na więcej super rozdziałów.

    A teraz coś ode mnie i może nawet jest adekwatne do tego bloga? XD
    Ale nie kraść, bo to moje.

    ,,Miłość jest jak rzeka. Niby ciągnie się w nieskończoność, ale gdy nie ma warunków do tego, aby istnieć dalej, po prostu wysycha.“
    ~ Ogień Mroku - gupia Izzy

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzial genialny :-) na pewno bede czytac to opowiadanie :-) ja takze pomyslalam ze Snape uratowal sie za pomoca tego pylu

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety muszę przyznać, że nie podoba mi się fabuła. Harry Potter i cała jego historia mają prawa autorskie!
    Duży minus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno mi się odnieść w jakikolwiek sposób do tej "krytyki", ponieważ nie wiem, na czym - w Twoim mniemaniu - polega mój błąd.
      Co do praw autorskich do Harry'ego Pottera: w pierwszym poście zaznaczyłam, że należą one do pani Rowling. Nie czerpię z tego opowiadania żadnych materialnych korzyści, toteż ten zarzut wydaje mi się nie na miejscu.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. trafiam sobie dzisiaj tu zupełnie przypadkiem, Myślę: a co tam! poczytam!
    I nie potrafię dobrnąć zbyt daleko, nie zaliczając spotkania z ziemią. Czy tylko ja wyczuwam tu takie podteksty?
    " — Dopiero trzymałaś go w rękach, Granger. Możesz mi wierzyć, że jest jak najbardziej realny i prawdziwy. Dodatkowo, to nie do końca… że się tak wyrażę, „czysty” Pulvis Arefe, bo gdy dokładniej się przyjrzysz i ogarniesz te swoje kudły, być może zdołasz dostrzec opiłki złota, które wzbogacają i wzmacniają jego właściwości.
    Hermiona mimowolnie wyciągnęła rękę w jego stronę, jakby chcąc dotknąć mitycznego składnika. Jednak pod wpływem ostrego wzroku Mistrza Eliksirów równie szybko ją cofnęła.
    — Chyba nie myślisz, że pozwoliłbym, abyś miała z nim do czynienia więcej niż ten raz, gdy nie miałem o tym pojęcia."
    " — Lepiej dla ciebie, jeśli zdążyłaś przypatrzyć się dobrze, bo szczerze wątpię, byś kiedykolwiek jeszcze natrafiła na niego."
    #snape #taki #chamski

    OdpowiedzUsuń